Hotel Victoria,
Santa Marta, 24 czerwca 2010
Erica de Marco już od dwóch dni przebywała na wolności. Kiedy dzień po przykrym incydencie z Grubą Berthą Marcos i Ricardo pojawili się w sali widzeń, ona od razu powiedziała, że się zgadza. Mężczyźni byli zaskoczeni bowiem ostatnio była bardzo stanowcza. Ucieszyli się oczywiście, że zmieniła decyzję. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Załatwili jej tymczasowe zwolnienie. W więzieniu, w którym przebywała każdy miał myśleć, że dziewczyna wychodzi na przepustkę. Nikt nie miał prawa wiedzieć o całej akcji. W tym czasie uzyskali fałszywą decyzją o przeniesieniu do więzienia w innym mieście i zapisanie na listę. Nic nie mogło wzbudzać niczyich podejrzeń. Naczelniczka więzienia w Santa Marta i tak patrzyła na nich dziwnie, ale na szczęście nie stwarzała żadnych problemów. Zresztą nie miała nic do gadania, musiała wypełniać polecenia z góry.
Po wyjściu na
wolność Erica zgodnie z instrukcjami udała się do swojego pokoju
w luksusowym hotelu Victoria. Kiedy tylko weszła do środka oczy o
mało nie wyszły jej z orbit. Nigdy w życiu nie widziała takiego
przepychu i bogactwa.
Ten cały bandzior,
to musi być ktoś ważny i pewnie śpi na kasie, pomyślała.
Postanowiła skorzystać z tych wszystkich luksusów, więc wzięła
długą kąpiel, a potem przespała się parę godzin, bo w więzieniu
trudno było o spokojny sen. Musiała odpocząć przed całą akcją,
bo czekały ją ciężkie i pracowite noce. W dzień robiła co
chciała, czyli chodziła na plaże, do różnych lokali i
restauracji. Musiała wiarygodnie odgrywać rolę Roxany, która
przyjechała tutaj na wakacje. Erica wiedziała, że gdziekolwiek
by nie była, w pobliżu jest jakiś gliniarz w przebraniu. Boją
się, że prysnę, myślała nieraz. To prawda, chodziła jej po
głowie taka myśl, ale co by jej z tego przyszło. Od razu
trafiłaby do paki, a tego nie chciała. Wieczorami wymykała się w
przebraniu tylnym wyjściem, aby nikt jej nie zobaczył, żeby
spotykać się z Marcosem i całą jego drużyną w jakimś tajnym
miejscu. Czekało ją przeszkolenie, żeby nie zaliczyć żadnej
wpadki. Musiała poznać całą swoją „rodzinę”. Tego wieczoru
uczyniła tak samo. Ubrała się w czarne ubranie, żeby nie było
jej widać w ciemnościach nocy i wymknęła się na tyły hotelu,
gdzie na pustym parkingu czekał na nią samochód. Od razu wpakowała
się na tylne siedzenie. Samochód ruszył z miejsca.
d
Dom na
przedmieściach Santa Marta, 24 czerwca 2010, godzina 23.00
Po kilkunastu
minutach byli już na miejscu. Erica wysiadła z samochodu i poszła
za funkcjonariuszem, który ją tu przywiózł. Szli wąską alejką
otoczoną drzewami w kierunku małego, parterowego domku zbudowanego
z czerwonej cegły. Był on otoczony ze wszystkich stron wielkimi
zaroślami, tak, że nie było go widać z drogi. O to właśnie
chodziło policji. Kiedy weszli do środka wszyscy już byli:
Marcos, Alma Ortiz młoda i ambitna policjantka i wielu innych
godnych zaufania ludzi z wydziału Hernandeza. Nie zabrakło także
Ricarda Montero, który postanowił pomóc dawnemu znajomemu i
dlatego wziął urlop przekazując swojemu zastępcy obowiązki.
– Dobrze, że
jesteś. – Powitał ją Marcos, kiedy tylko weszła do środka. –
Możemy zaczynać?
– Pewnie, że tak.
Wyciągajcie flaszkę na rozjaśnienie umysłu. – Uśmiechnęła
się.
Alma tylko
powstrzymała uśmiech patrząc na minę Marcosa, który zmierzył
Ericę wzrokiem.
– Chyba na jego
zaćmienie, coś ci się pomyliło. Ciebie to zawsze się żarty
trzymają . Nie zapominaj po co tu jesteś – odrzekł ostrym tonem
głosu.
– Tylko
żartowałam. Chciałam rozładować atmosferę, ale widzę ,że
tutaj to się nie da. Banda ponuraków!
Westchnęła i
usiadła obok Ricarda, który majstrował coś przy laptopie. Erica
obrzuciła go tylko pogardliwym spojrzeniem i rozsiadła się
wygodnie na kanapie, tak jakby była u siebie w domu. Wszyscy się
gdzieś krzątali. Postanowiła skorzystać z chwili wytchnienia i
rozpięła czarny płaszcz, a następnie wyciągnęła paczkę
papierosów. Nie zdążyła zapalić, gdy Marcos dosłownie wyrwał
go z rąk dziewczyny.
– Co jest? –
oburzyła się.
– Od dziś nie
palisz! – powiedział tylko i sam zapalił papierosa, którego
wcześniej jej wyrwał. Powoli wypuścił kłąb dymu.
– Było
powiedzieć, że chcesz szluga a nie mi go wyrywać – oburzyła
się. – A kto tak powiedział, że już nie palę?
– Ja – odrzekł
powoli. – Roxana Romero nie pali, więc ty też nie będziesz.
Zresztą to jest świństwo, zatruwasz swój organizm.
– I kto to mówi?
Sam palisz jak lokomotywa.
Alma mimowolnie się
uśmiechnęła. Polubiła tą dziewczynę jakiś czas temu, kiedy
wprowadzała ją w tajniki całej akcji. Nie trzeba się było dużo
trudzić. Erica i Roxana były do siebie podobne. Miały podobny
styl ubierania, takie same gesty. Ich głos też był taki sam. Sama
się dziwiła jak to jest możliwe. Widocznie to się zdarza. Była
między nimi jedna różnica: charakter. Erica była zbuntowana,
nieokrzesana i energiczna. A Roxana? Całkowite przeciwieństwo. Parę
miesięcy dyskretnych obserwacji córki mafiosa dało im wiele
potrzebnych informacji, które teraz mogli wykorzystać.
– Gotowe.
Z zamyślenia wyrwał
ją głos jednego z kolegów, który ustawił wielki biały ekran i
rzutnik. Kiedy Ricardo włączył komputer Marcos stanął obok
ekranu, na którym chwilę później pojawiło się zdjęcie mafiosa.
Erica uważnie spojrzała na nie.
– To jest Lorenzo
Romero – wyjaśnił Hernandez.
– Więc to jest
mój ukochany zgredzik. Muszę przyznać, że całkiem przystojny z
niego
facet. – Erica jak zwykle nigdy nie potrafiła zachować powagi.
facet. – Erica jak zwykle nigdy nie potrafiła zachować powagi.
– Cicho bądź i
słuchaj uważnie.
Przez kilkanaście
minut Marcos prowadził swój wykład. Na ekranie pojawiały się
wszystkie osoby z otoczenia Roxany Romero. Erica starała się
wszystko zapamiętać. Kiedy Hernandez skończył podał dziewczynie
teczkę.
– Tu jest wszystko
o czym mówiłem, postaraj się wszystko zapamiętać. Jest tam nawet
plan rezydencji, to też musisz sobie przyswoić, żeby przypadkiem
nie zabłądzić jak już będziesz tam mieszkać.
– Sporo tego –
powiedziała Erica przeglądając zawartość teczki. – Skąd wy
tyle o nich wiecie? Mam wrażenie jakby ktoś z was przez jakiś czas
mieszkał z nimi i ich rozpracowywał, ale z jakiegoś powodu musiał
się wycofać. Mam rację?
– Nie twoja sprawa
– odparował Marcos. – Skup się na swoim zadaniu.
Zatrzymała się na
zdjęciu Roxany i zaczęła czytać informacje o niej. Chciała
zapalić papierosa, ale znowu Marcos jej nie dał. Tym razem zabrał
jej całą paczkę. Erica podniosła wzrok.
– Mówiłem ci, że
z tym koniec. Roxana...
– Tak wiem, nie
pali.
– Nie pije...
– Jasne –
odrzekła z ironią. – A niby dlaczego miała wypadek, przez
alkohol. Wiem doskonale, że piła piwo na pokładzie. Skąd to wiem?
Przez przypadek usłyszałam rozmowę twoich ludzi.
– Chciała
spróbować i niestety skończyło to się dla niej tragicznie. Ale
teraz ty jesteś Roxaną Romero. W jej życiu jest...
– … zero
alkoholu, papierosów i seksu. – Dokończyła za niego Erica. –
Co za nuda! Jak ona z tym żyła?
Marcos wzniósł
oczy do nieba. Wiedział, że zadanie okaże się znacznie
trudniejsze niż mu się początkowo zdawało.
d
Restauracja
„Zacisze”, Bogota, 25 czerwca 2010
Paula Ruiz tego dnia
jak zwykle od rana pojawiła się w lokalu. Jako kierowniczka
musiała dawać przykład, żeby pracownicy ją szanowali. Od nich
także wymagała punktualności i pracowitości. Kiedy tylko weszła,
od razu zauważyła, że wszystko jest w należytym porządku. Było
czysto i schludnie, a przy kilku stolikach już siedzieli stali
klienci. Podeszła do nich i z każdym zamieniła parę słów.
Wiedziała co robić, aby nie odeszli do konkurencji. Gdy już
wymieniła wszystkie uprzejmości weszła do swojego pokoiku na
zapleczu. Często gdy siedziała do późna, a nie chciało jej się
wracać do domu, spała tutaj. Skórzana kanapa stojąca w rogu była
bardzo wygodna. Powiesiła płaszcz i podeszła do mahoniowego,
dębowego biurka ustawionego na środku pokoju. Włączyła laptop i
przez chwilę patrzyła na ostatnie operacje i zyski. Spoglądała
na rządy cyferek mocno się nad czymś zastanawiając, po czym
wstała i otworzyła sejf schowany na ścianie za reprodukcją obrazu
Picassa. Na dwóch półkach leżały grube stosy banknotów. Wzięła
jeden, ten leżący na wyższej półce, przeliczyła, a potem
odłożyła na dolną i zamknęła sejf. Zapisała na małej
karteczce kwotę i wyszła z pokoju, kierując się w stronę pokoju
księgowej. Bez pukania weszła do środka. Kobieta w średnim wieku
podniosła wzrok i napotkała spojrzenie swojej szefowej. Wiedziała
co to oznacza.
– Dzień dobry –
przywitała się.
Paula tylko skinęła
głową, a jej piękne włosy rozsypały się wokół twarzy. Bez
słowa podała jej karteczkę z napisaną na niej kwotą.
– Czy zamknęłaś
już bilans na ten miesiąc? – zapytała.
– Przecież dobrze
pani wie, że to zajmie troszkę czasu. Przesłałam na maila
wstępny.
– Wiem,
sprawdziłam. Trzeba go skorygować o tą kwotę. – Wskazała na
karteczkę.
– Nie bardzo
rozumiem – odparła księgowa.
– Rozumiesz
doskonale. Trzeba do zysków doliczyć tą kwotę, to wszystko.
– Ale...
– Nie ma żadnego
ale – powiedziała stanowczo Paula. – Robiłaś to już setki
razy, więc nie powinno być problemu. A może masz jakiś problem? –
Gdy zauważyła na sobie wzrok pracownicy dodała. – Nie zapominaj,
że to ja jestem tutaj szefową. Jeżeli nie chcesz już tutaj
pracować, nie ma sprawy. Znajdę na twoje miejsce kogoś innego.
– Nie, zrobię co
pani każe. – Księgowa raptownie zmieniła zdanie. Była kobietą
po czterdziestce i znalezienie pracy w tym wieku było bardzo trudne.
– Bardzo dobrze. I
nie chcę więcej oporów z twojej strony. Zrób tak, żeby nic nie
wzbudziło żadnych podejrzeń. Skarbówka nie ma prawa się do
niczego przyczepić.
Kiedy wyszła
księgowa zaczęła swoją pracę. Wiedziała co ma robić. Nie
bardzo jej się to podobało, ale co miała zrobić. Trzeba było
siedzieć cicho, bo w przeciwnym razie straciłaby pracę. Każdego
miesiąca robiła to samo, więc była przygotowana. W wielu
lokalach, najczęściej usługowych, stosowano proceder zawyżania
zysków. Wiedziała czemu to służy, nie była głupia. To był
najprostszy sposób prania brudnych pieniędzy mafii.
Więc doczytałam. Powiem szczerze, że gdybym w połowie nie zapragnęła gorąco herbaty, całość pochłonęłabym w pięć minut. No ale herbata... rozumiesz :D
OdpowiedzUsuńAkcja rozkręca się powoli, ale to zrozumiałe. Trzeba zachować umiar, żeby to się wszystko racjonalistycznie poukładało.
Wiem, że się raczej nie zanosi, ale chciałabym, by Erica poszła z kimś w Tango. Może brat Roxany zauważyłby jakąś różnice, ale z jakichś przyczyn zatrzymałby ją dla siebie? :)
Przepraszam, ostatnio mam wielką ochotę na romansy. To przez babcię, która ostatnimi czasy nic innego nie czyta :D
Pozdrawiam,
Ress
Kapitan Ameryka-Pierwszy Avenger
Wejdź do świata magii...
+ Zapraszam, nie zmuszam :)
Hej :)
UsuńNa pewno wpadnę w wolnej chwili. Na romans się będzie zapowiadało, ale niekoniecznie z tą osobą, którą masz na myśli. Do tego jeszcze troszkę czasu minie, ale zapewniam nie zabraknie wątku miłosnego.
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
Cześć :).
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały, które opublikowałaś. Na początku myślałam, że Roxana będzie główną bohaterką, ale gdy ją nagle zabiłaś, to pomyślałam "co?", ale jak widać wiele się nie pomyliłam, w końcu Erica ma udawać Roxane... Jestem ciekawa, jak jej to wyjdzie, będzie musiała pilnować się z językiem i z tymi papierosami. Nie dziwię się policji, że trochę się obawiają o akcje, czy Erica czegoś nie zepsuje. Ale ona też pewnie musi się bać, w końcu to jest mafia i jak odkryją, że podaje się za córkę szefa mafii, to raczej litości mieć nie będą i ją zabiją :/.
Pozdrawiam i czekam na następne rozdziały. Zapraszam również do siebie: http://unicestwienie.blogspot.com :)